Rozleniwiliśmy się. Pierwszy raz wyjeżdżamy koło 10, już asfalt jest dobrze zagrzany. Niedługo trzeba było czekać na burzę. chcąc chronić się przed deszczem podjeżdżamy pod jedno gospodarstwo w Annopolu, pusto tam, jedziemy do drugiego, tam starsza pani zgadza się abyśmy przeczekali burzę w jej stodole.
W chwilę później pojawia się nie wiadomo skąd para dzieciaków. Jakby przez pączkowanie nagle robi ich się 7. Początkowo nieśmiałe, wyraźnie speszone naszą obecnością powoli się rozkręcają. W pewnym momencie Kuba postanowił odłączyć się od zwartej naszej grupy i usiadł na wozie z sianem. Szybko pożałował swej decyzji. Zgraja widzac odłączonego od stada osobnika natychmiast zaatakowała. Na wozie zrobiło się wesoło nagle, śmichi-chichy w końcu zainteresowany wstaję sprawdzić co się tam dzieje. Na wozie Kuba próbuje się odkopać z siana którym został przykryty, przechodząc obok mnie, z rozpaczą, cichym głosem człowieka do granic zrezygnowanego szepcze: Oni mi tam chcieli wepchnąć siano do uszu i nosa.
Stadko szybko zaatakowało także resztę, wiec nie bacząc na wciaz padający deszcz ruszamy dalej.
Noc wypadła w cudownym lesie. zaledwie kilkaset metrów od drogi krajowej, jednak sosnowy bór zachwyca smukłymi drzewami i mchem na dnie. Świętokradztwem jest chodzić w butach.
Kuba oczywiście pokazał swe umiejętności, które pozwolą mu przetrwać w każdych warunkach - wykąpał się w reklamówce, zużywając 300ml wody.