Droga dłuży się jeszcze bardziej niż poprzedniego dnia, chociaż jest jej znacznie krócej. Już drugi dzień bez ciepłego konkretnego posiłku, wciąż na siodle, wciąż upał, chociaż teraz na nizinach.
Wieczór jeszcze gorszy, poszukiwania noclegu przeciągają się do kilkunastu kilometrów, w końcu trafiamy nad Jezioro Otmuchowskie. Nie ma lekko. Na wałach nie można spać ani biwakować, las w którym się rozbiliśmy ma ledwo kilka metrów szerokości a po drugiej stronie są domki letniskowe.
Mam dość, nie idę się kąpać, po prostu SPAĆ