Z rana skoczyłem jeszcze do Piwnicznej, troche mi tam zeszło... ostatecznie o 16 staję na szosie z świeżo kupionym blokiem i napisem "Sanok". Spotykam od razu jedną parę, z Śląska jadą. Nie będziemy stać we trójke, odchodzę troche dalej i łapie sam. Po kilkunastu minutach w końcu ktoś się zatrzymał. Od słowa do słowa i zawracamy po tamtą parę. Podwózka do Gorlic, całkiem nieźle jak na tę pore i mój wygląd. Nie ma czasu na siedzenie w Gorlicach, już wystarczająco późno. Idę i łapie, idę, idę... po kilometrze zatrzymuje się samochód - niewiele podwiezie, kilka km, ale wsiadam a tam - spotkana para ślązaków.
Wyrzucił, zajmujemy stanowiska. Gdzieś straciłem ich z oczu po drodze, po jakimś czasie w końcu zatrzymuje się samochód - nie, teraz ich nie ma już w środku. Przejechaliśmy parę kilometrów i mój "szofer" zjeżdża w zatokę autobusową - przyuważył jakiegoś autostopowicza. "Cześć Radek" - słysze od wsiadającej dwójki. I jesteśmy w Miejscu Piastowym już. Tam sie ostatecznie rozdzielamy. jest już koło 20. Późno:/ chyba trzeba poszukać miejsca na nocleg, bo i tak już nici, w Bieszczady nie zajade. Ale idąc w kierunku Sanoka szukajac noclegu wyciągam wciaż rękę. I o dziwo znów (to już 4 dobry człowiek) się zatrzymuje. Sanok? Jade!
W Sanoku jestem już po zmroku. Pod McDonaldem nie ma nikogo, kto by mnie podwiózł. Trzeba iść na szose. Do wylotu daleko, a tam stać najlepiej. Czuje się nieswojo w tym ciemnym mieście. Łapie, trochę od niechcenia, ale jednak skutecznie! Młody kierowca, rozklekotany wóz ale zasuwa. Nie mam pasów - zaczep się popsuł. Jadę z duchem na ramieniu. Na szczęscie niedaleko, do Leska.
Ciemna noc. Odejde parę metrów w tym Lesku, pójde w las. A tu ktoś się zatrzymuje i jedzie po nocy do Wetliny. Wsiadam, częstują piersiówką, piwkiem. Jedzie się niewygodnie, bo krzywo pod siedzeniem. Ale lepiej źle jechać jak dobrze iść. 23:36, jesteśmy w Wetlinie. Ehh, siedą w Bazie i piją piwo, a ja musze szukać noclegu....