Po obfitym obiedzie w Nowym Targu wyruszamy w stronę Krościenka i Sącza. Początkowo wiatr jest nad wyraz sprzyjający i mkniemy po asfalcie z średnią powyżej 40km/h
Bardzo szkoda że wiatr się zmienił na 50km przed domem...
Po drodze gdy postkaliśmy bodaj jedynego faceta jadącego w tym samym kierunku co my, oczywiście Koń musiał pokazać "ile to ma siły" i ruszył żwawo wyprzedzając go. Po paru słowach okazało się, że ów facet jedzie z Koszaliny z planem objechania kraju możliwie po granicach. Podejrzanie szybko mu szło ;)
Bilans wycieczki nie jest jednak tak kolorowy. Moje naderwane ścięgno (na ostatnim i niewielkim podjeździe), poparzenia II stopnia pleców (ledwo 12h na słońcu) ogólnie konieczność dochodzenia do siebie przez kilka najbliższych dni i właściwie tradycyjne zarzekanie się: nigdy więcej na siodełko
ogólne podsumowanie: 350km w 14h z średnią pod 26km/h