Po gruntownym remoncie rowera, dziesiątkach godzin spędzonych nad mapami i smarami, ustaleniami i "zgniłymi kompromisami" dotyczącymi trasy przejazdu, po kolejnym uznaniu przez towarzystwo za szaleńca porywającego się z łyżeczką na morze, po dokładnym liczeniu kilometrów i pieniędzy, po kilku dniach nerwówki wyjeżdżamy.
Termin wyjazdu już raz się przesunął. Mieliśmy startować 22 czerwca, ale jednego zatrzymała sesja, całą resztę pogoda. Po ulewnym tygodniu w niedziele wyszło słońce. Ostatnie pożegnanie z rodzicami, spóźnienie, powrót do domu po jakieś drobiazgi (aj... nie przysiadłem), pierwsze pamiątkowe zdjęcia, na wszelki wypadek, jakby się nie udało to chociaż początki były fajne.
To tyle w ramach wstępu.
"Ubierz się w obcisłe bo to warto mieć styl
I depniemy sobie ode wsi dode wsi
Może byś tak Damian wpadł popedałować"
-Lech Janerka