Poranek wita nas silnym wiatrem. Niby mamy w dół, ale nie ma lekko, jedziemy ledwo parę km/h (stosunkowo).
Kraina piękna, po między Niżnymi Tatrami a właściwymi z wielkim Jeziorem Liptovska Mara. Jednak coś co staje się dla mnie męczącym i to bardzo szybko jest nazewnictwo. Każda wioska jest tu Liptowska, monotonia....
Śniadanie jemy nad brzegiem owego jeziora przypatrując się pierwszym zmaganiom grupy młodych ludzi z deską. Warto dodać że nie były to łatwe początki.
Decyzja prosta: tego dnia wracamy do domu, za daleko przejechaliśmy wczoraj i nie opłaca się jechać jedynie pod granicę żeby przekimać.